czwartek, 6 grudnia 2007

Defilada

Za oknami narastał gwar i szum, przez który przebijały pojedyncze okrzyki, wzmacniane urządzeniami nagłaśniającymi.

Pankracy obudził się, otworzył okno i wyjrzał na ulicę. Ciągnęły nią tłumy, może dziesiątki tysięcy ludzi, ubranych w obowiązkowe mundury z naszywkami oznaczającymi osiągnięty stopień świadomości obywatelskiej. Niektórzy nieśli transparenty, inni wielkie, piękne portrety przywódców Unii Europejskiej i wybitnych rabinów.

Szli równym, marszowym krokiem, wybijając rytm podkutymi butami.

"De-mo-kra-cja! To-le-ran-cja!" - zaintonował przez megafon któryś z drużynowych.
"De-mo-kra-cja! To-le-ran-cja! Niech ży-je! Niech ży-je!" odpowiedział mu ryk tysięcy gardeł.
"Precz z fa-szyz-mem!"
"Precz z fa-szyz-mem! Niech ży-je! Niech ży-je!" - zaryczał tłum.
"Wol-ność! Rów-ność!"
"Wol-ność! Rów-ność! Niech ży-je! Niech ży-je!" - jednomyślny ryk stawał się ogłuszający a zarazem w jakiś sposób porywający.

- Cholera, mało bym się nie spóźnił - zaklął Pankracy, pospiesznie zakładając na siebie mundur i wciągając buty. Zbiegł pospiesznie po schodach. Kontroler obywatelski przy bramie domu spojrzał na niego niechętnie:
- No no, jeszcze tylko cztery minuty, a musielibyśmy obywatela aresztować za sprawianie oporu prawowitym władzom i utrudnianie rozwoju demokracji...
Pankracy uśmiechnął się przepraszająco i wyszedł na ulice. Szybko odszukał swoją druzynę i dołączył do maszerujących. To było wspaniałe uczucie - nie tylko wiedzieć, iż znajduje się w awangardzie postępu, ale czuć wokół siebie towarzyszy i towarzyszki myślące tak jak on i wyznające te same wartości.

"De-mo-kra-cja! To-le-ran-cja!" - zaryczał znów tłum w rytm marszu.

Gdzieś w bramie usiłowała się nieudolnie ukryć staruszka. Ale funkcjonariusze byli czujni i szybcy. Złapali ją pod pachy, jeden chwycił za gardło, inny rozerwał na niej bluzkę. Oczywiście wisiał tam niepozorny krzyżyk, najwidoczniej zrobiony po amatorsku z puszki po konserwach. Kryminalistka zbladła i zaczęła coś mówić. Funkcjonariusz przerwał jej, uderzając silnie pięścią w twarz. Kobieta upadła na trotuar, plamiąc go krwią.

Tłum przemaszerował po niej, wybijając rytm podkutymi butami.

Brak komentarzy: